czwartek, 8 października 2009

Dziwny wynalazek

Oto, Panie i Panowie, duński patent na krnąbrnych kierowców:


Dla tych, którzy się jeszcze nie domyślili: tak, to "progi zwalniające", które można spotkać na duńskich drogach. Nie wiem, kto je zaprojektował, ale mam nadzieję, że jest z siebie dumny. Bo "progi" te nie tylko nie działają, ale tych kierowców o lekko rajdowych zapędach nawet prowokują... chyba nie trzeba dodawać, do czego. Fakt, że w Danii jest ich stosunkowo niewielu, ba, tutaj nawet tych, którzy ocieraliby się o miano pirata drogowego, jest jak na lekarstwo (polska drogówka na pewno by się w Danii zanudziła na śmierć), ale po co toto budować? Wystarczy postawić znak z ograniczeniem prędkości i jakieś 98% kierowców będzie się do niego stosowało.

Dobrze wiedzieć, że nie tylko w Polsce pieniądze podatników są wyrzucane w błoto. ;)

środa, 7 października 2009

Przyjaciele z... PZPN-u


O tym, że sytuacja w polskiej piłce nożnej nie wygląda za ciekawie wiedzą już nawet dzieci w przedszkolu. Widać to zarówno po wynikach, jak i zachowaniu co niektórych działaczy rodzimego związku...

Po tym, jak Leo Beenhakker olał - bo inaczej tego nazwać nie można - sprawę i doprowadził do tego, do czego starał się doprowadzić od dłuższego już czasu - zresztą chyba świadomie, bo zachowanie holenderskiego trenera w meczu ze Słowenią nie pozwala wysunąć innego wniosku - oczywistym stało się, że tzw. Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej pojawił się wakat. W szranki stanęło trzech poważnych kandydatów: Henryk Kasperczak (faworyt Jana Tomaszewskiego; tak, tego szaleńca z telewizji), Franciszek Smuda (mój faworyt) oraz Stefan Majewski (faworyt Grzegorza Laty, najwyższego z najwyższych w PZPN-ie), plus kilka płotek, takich jak np. Maciej Skorża, czy potworków, takich jak np. Jerzy Engel. Wystarczy szybka kwerenda na Wikipedii, żeby z miejsca skreślić jednego z trzech głównych kandydatów - oczywiście podchodząc do zagadnienia racjonalnie. Niestety, logika to, najwidoczniej, nie najmocniejsza strona prezesa PZPN-u, bo na trenera wybrał sobie kandydata o najmniejszych kwalifikacjach (sounds familiar?). Zapewne to, że wybranek ten sprawował akurat funkcję przewodniczącego Rady Trenerów tzw. PZPN-u, nie miało na tę decyzję żadnego wpływu. Wpływ miało chyba to, że Lato kwerendy na Wiki nie zrobił, bo inaczej wiedziałby o sukcesach trenerskich Smudy i Kasperczaka, które predestynują ich do sprawowania funkcji selekcjonera kadry narodowej.

Grzegorz Lato bryluje za to na innym polu. Okazuje się, że jest przewybornym specjalistą ds. zasobów ludzkich. A ściślej rzecz ujmując, świetnie idzie mu dysponowanie finansami zarządzanego przez siebie stowarzyszenia (tak! PZPN to stowarzyszenie i może zostać rozwiązane przez sąd). Pan Lato wie, że jak pracownik niezarobiony, to pracownik niezadowolony, i tym samym wprowadził dla członków Zarządu system "skromnych" dodatków motywacyjnych. Nie zapomniał także o sobie, wszak prezes problemy z motywacją też mieć może, zwłaszcza przy takich wynikach piłkarzy, i podniósł sobie gażę niemal trzykrotnie w stosunku do poprzedniego prezesa, w wyniku czego zarabia teraz 50000 zł miesięcznie (słownie: pięćdziesiąt tysięcy złotych); chyba po drodze by mu było z Komorowskim (ten "premiowicz" z Platformy Obywatelskiej). Chciałoby się rzec: "Listek, wracaj". Notabene, za Listkiewicza nie było żadnych "skromnych" dodatków motywacyjnych. A wracając do tych premii, portal Futbol.pl podaje takie oto dane (w tym momencie wskazana jest pozycja siedząca):

Antoni Piechniczek - 80 tysięcy złotych
Rudolf Bugdoł - 70 tysięcy złotych
Kazimierz Greń - 60 tysięcy złotych
Jan Bednarek - 40 tysięcy złotych
Janusz Matusiak - 40 tysięcy złotych
Edward Potok - 20 tysięcy złotych

Jak by jeszcze nie było dosyć, każdy członek Zarządu za samo stawienie się na posiedzeniu - zapewne aby pogadać o dupie marynie - każdorazowo "zgarnia" 2000 zł.

Pytam się więc Szanownych Kolesiów: jak polski kibic ma mieć do was choć gram szacunku? Pewnie pytanie i tak wpadnie do studni bez dna, bo wam akurat na poważaniu kibiców, i nie tylko, w najmniejszym stopniu nie zależy. Niestety, tak to jest jak prezesem tak poważnej instytucji zostaje pospolity oportunista, który z zarządzaniem ma tyle wspólnego, co Prawo i Sprawiedliwość z prawem i sprawiedliwością. To w zasadzie komentarza nie wymaga.

I teraz, co ciekawe, wielki trener-reformator (do dzisiaj się zastanawiam, czy powołanie Dudka to chwyt marketingowy, czy zwykła sportowa strategia, ale chyba lepiej dla pana Stefana, gdyby była to ta pierwsza opcja) dziwi się, że kibice nieoficjalnie "skrzykują" się na bojkot meczu ze Słowacją na chorzowskim stadionie. Panie Majewski, po pierwsze, to bardzo dobrze, że mają zamiar zbojkotować ten mecz (zresztą tyczy się to chyba nie tylko kibiców stadionowych - w elbląskim Multikinie odwołano transmisję meczu na wielkim ekranie ze względu na... niskie zainteresowanie widzów, które do momentu odwołania przełożyło się na 3 sprzedane bilety), a poprzez to cały ten cyrk, a po drugie to Pan nie jesteś żadnym trenerem, tylko Kolesiem, który pozycji by nie objął, gdyby prezesurę sprawowała inna osoba. Proste. Najlepsze, co Pan teraz możesz zrobić to przegrać dwa ostatnie spotkania 3:0 i dać Prezesowi twardy orzech do zgryzienia.